W Skandynawii jestem zakochana od dziecka i odkąd pamiętam poznawałam tajemnice poszczególnych krajów. Dwa lata temu miałam okazję przez jakiś czas mieszkać u szwedzkiej rodziny na wyspie i ten okres tylko tę miłość we mnie wzmocnił.
Bilety do Oslo kupiliśmy z chłopakiem bardzo spontanicznie, bo cena ''zwaliła nas z nóg'' - 19 zł. Nie zastanawialiśmy się zbyt długo i wiemy, że była to świetna decyzja. Pomimo tego, że nasz wyjazd nie był długi (4 dni) i poruszaliśmy się tylko w obrębie Oslo, wróciliśmy szczęśliwi i wiemy, że jeszcze kiedyś tam wrócimy.
Dla wielu kobiet problemem może być spakowanie się w bagaż podręczny zarówno w kwestii odzieży, jak i kosmetyków. Te drugie mogą przysporzyć więcej problemów - ograniczenia są dosyć duże. Kosmetyczka musi być przezroczysta, zamykana, o maksymalnych wymiarach 20 cm x 20 cm i łącznej pojemności 1 litra. Wszystkie płyny muszą być przewożone w pojemnikach nie większych niż 100 ml każdy. Nie dość, że możemy zabrać mało rzeczy, to na zakupach w drogerii też nie poszalejemy... Ja jednak nieźle sobie poradziłam, a i zakupy zrobiłam. ;)
Zatem - co zabrałam do Oslo?
Tuz przed wyjazdem zdecydowałam się na zakup rękawicy GLOV. Kupiłam wersję podróżną w Sephorze za 39 zł. To bardzo wygodny produkt, dzięki któremu idealnie umyjemy buzię tylko przy użyciu wody. Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu i serdecznie Wam ją polecam. Na dodatek powiem, że to polski produkt!
Trzy produkty, które warto mieć pod ręką - nakładki na deskę toaletową, nawilżane chusteczki do higieny intymnej (które w razie czego mogą posłużyć do wytarcia czegoś innego) oraz żel antybakteryjny do rąk. Każdy z nich kosztował grosze i naprawdę są przydatne w wielu sytuacjach.
Jeśli chodzi o kosmetyki, w mojej kosmetyczce znalazły się:
- olej makadamia w praktycznej saszetce - nie chciałam rezygnować z olejowania włosów podczas wyjazdu, dlatego zakupiłam ją w Rossmannie. Wystarczyła mi nie dość że na całą długość włosów, to po myciu jeszcze zabezpieczyłam olejem końce.
- próbki - to sprzymierzeńcy każdego turysty; wystarczają na maksymalnie kilka razy, więc nigdy nie zabiera się ich z powrotem do domu. Miałam dwie próbki szamponu (Pharmaceris i Kiehl's) oraz odżywki (Pharmaceris)
- miniatura odżywki Alterra - może nie jest to kosmetyk, które moje włosy uwielbiają, ale jedno trzeba mu przyznać - świetnie nawilża (a po locie samolotem to ważna sprawa). Taka ilość wystarczyła mi na cały wyjazd - zarówno dla mnie, jak i dla mojego chłopaka.
- mydełko w kostce - również w wersji mini; służyło mi do mycia rękawicy GLOV oraz do mycia ciała. Mydło nie musi znajdować się w kosmetyczce, więc dzięki temu zawsze mamy miejsce na coś innego.
- tonik do twarzy - w moim przypadku to ogórkowy Ziaji. Nalałam tyle, żeby mi starczyło podczas wyjazdu i pustą buteleczkę wrzuciłam już do walizki.
- filtr przeciwsłoneczny - najważniejsza rzecz w mojej kosmetyczce. Akurat miałam tutaj końcówkę, więc puste opakowanie zostało w norweskim koszu. Jeśli macie więcej, radzę przełożyć odpowiednią ilość do specjalnych, plastikowych pojemniczków.
- olejek do twarzy - ograniczam używanie kremów, a olejek (jakikolwiek by nie był) jest bardzo praktycznym kosmetykiem. Swój z Orientany przelałam do praktycznego opakowania z pipetą po olejku Bielendy.
- żel aloesowy na krostki - przełożony do małego, plastikowego pojemniczka.
- miniatura dezodorantu Isana - generalnie nie używam takich dezodorantów, ale ten miał małą pojemność i jeszcze mniejszą cenę. Sprawdził się naprawdę dobrze.
Mam nadzieję, że ten post okaże się praktyczny i pomocny dla każdej z Was pakującej się na wyjazd. Najbliższe wpisy będą głownie fotograficzne - zabiorę Was na wycieczkę po ''moim'' Oslo. Pozdrawiam i do następnego! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz