sobota, 12 września 2015

Zakupy z Oslo

Cześć! Norwegia to przepiękny kraj, jednak tamtejsze ceny mogą przyprawić o ból głowy. Dla przeciętnego Polaka drogie jest... wszystko. Najtańszy chleb, jaki udało nam się dostać kosztował 10 koron, czyli około 5 zł. Generalnie cena chleba razowego równa się cenie 2-3 litrów benzyny. 

W pierwszej chwili patrząc na półki w supermarkecie stwierdziłam, że czeka mnie kilkudniowa głodówka. Jednak po chwili zaczęłam sięgać po produkty i czytać ich składy. Jakieś 95% żywności w sklepach to produkty pochodzące z krajów skandynawskich, głównie z Norwegii. Jakość jedzenia jest naprawdę świetna. Chemii - praktycznie brak. Trudno się więc dziwić, dlaczego Norwegowie są tacy szczupli i nie mają problemów z cerą... (Pomijam już fakt, że są w ciągłym ruchu...)
Szkoda, że w polskie supermarkety i sklepy nigdy nie będą tak wyglądać. 


Widok na Karl Johans Gate - najbardziej znaną ulicę w Oslo

Generalnie w Oslo jest mało sklepów. I mało ludzi robi zakupy - Norwegowie nie są narodem konsumpcyjnym. Jeśli półka w sklepie jest pusta, na nich nie robi to wrażenia. 

Zachodnich sieciówek praktycznie się nie uświadczy. Ze znanych w Polsce widziałam tylko United Colors of Benetton, Mango, Yves Rocher i The Body Shop oraz L'oreal. Spotkałam się też z pojedynczymi salonami innych zagranicznych marek (jak G-Star Raw), ale w sumie sklepów spoza Skandynawii jest w całym Oslo kilkanaście. Pozostałe to takie sieci jak Lindex, BikBok, Monki, Cubus, KappAhl, H&M... czyli ponownie marki ''tamtejsze''. Bardzo mi się to podoba i gdy opowiadam o tym znajomym i rodzinie, patrzą na mnie z niedowierzaniem, jakbym mówiła o jakimś miejscu z innej planety. 

Pomimo wysokich cen zdecydowałam się na niewielkie zakupy. 


Plecak Fjallraven Kanken był moim materialnym marzeniem od czasu mojego pobytu w Szwecji. Ten kultowy już produkt posiada praktycznie każdy Szwed i wiele mieszkańców innych krajów dalekiej północy. Bardzo cieszę się z tego zakupu - wygląda niepozornie, ale jest niezwykle pakowny i uszyty z porządnego, wodoodpornego materiału. 



Kanken dostępny jest we wszystkich kolorach tęczy i wielu rozmiarach - każdy znajdzie coś dla siebie. Nie jest to mały wydatek (ja zapłaciłam za swój 320 zł), ale te plecaki są już na całe życie. Używam go już kilka dni i jest niezastąpiony. Myślę, że wielu Szwedów to potwierdzi. :)


W sklepie Life kupiłam trzy produkty w gruncie rzeczy niedostępne w Polsce. Herbaty Pukka można kupić w kilku miejscach w Polsce, ale tej nigdy nie widziałam. Jest to wersja Herbal Collection, w skład której wchodzą: Elderberry & Echinacea, Lemon, Ginger & Manuka Honey, Night Time, Three Mint oraz Detox. Skusiłam się też na dwie wegańskie czekoladki: Ombar Acai & Blueberry (pyszna!) oraz Pana Chocolate Coconut & Goji. 

Nie mogłam przejść obojętnie obok drogerii Boots, którą większość z Was pewnie kojarzy z Wielkiej Brytanii. Do mojego koszyka trafił kolorowa pomadka z serii Boots Botanics. Wybrałam kolor 030 Sheer Guava. 
Skład: Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil, Cocos nucifera (Coconut) oil, Cera alba (Beeswax), Euphorbia cerifera (Candelilla) wax, Helianthus annuus (Sunflower) oil, Prunus armeniaca (Apricot) kernel oil, Butyrospermum parkii (Shea) butter, C10-30 cholesterol/lanosterol esters, Garcinia indica seed butter, Diisostearyl malate, Sorbitan olivate, Rosa moschata seed oil, Caprylic/capric triglyceride, Stearalkonium hectorite, Aluminum Hydroxide, Phenoxyethanol, Propylene carbonate, BHT, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, [+/- (May contain) Talc, CI 15850 (Red 6 lake), CI 15850 (Red 7 lake), CI 19140 (Yellow 5 lake), CI 77491 (Iron oxides), CI 77492 (Iron oxides), CI 77499 (Iron oxides), CI 77891 (Titanium dioxide)]

Oczywiście głównym celem moich zakupów był Lush, którego niestety nie ma w Polsce. 


Do Warszawy wróciły ze mną dwa kultowe kosmetyki: Mask of Magnaminty oraz Angels on Bare Skin. Użyłam już maseczki do twarzy i jestem zakochana! W ramach ciekawostki - moją maskę przygotował dla mnie Wojtek. :) Pasta do mycia twarzy czeka na swoją kolej i mam nadzieję, że również podbije moje serce. 

Skład Mask of Magnaminty: Honey, Kaolin, Bentonite Gel, Talc, Glycerine, Ground Aduki Beans (Phaseolus angularis), Evening Primrose Seeds (Oenothera biennis), Peppermint Oil (Mentha piperita), African Marigold Oil (Tagetes erecta), Fair Trade Vanilla Absolute (Vanilla planifolia), Limonene, Perfume, Chlorophyllin (CI 75810)

Skład Angels on Bare Skin: Ground Almonds (Prunus dulcis), Glycerine, Kaolin, Water (Aqua), Lavender Oil (Lavendula angustifolia), Rose Absolute (Rosa damascena), Chamomile Blue Oil (Matricaria chamomilla), Tagetes Oil (Tagetes minuta), Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre), Lavender Flowers (Lavandula angustifolia), Limonene, Linalool

Z moich norweskich zakupów jestem naprawdę zadowolona. Znacie te produkty? Może Wam coś teraz wpadło w oko? Czekam na komentarze i uciekam do Gdańska. Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. kosmetyki mnie zaciekawiły:D plecak nie mój styl:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie można znaleźć te herbatki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kuchniach Świata i innych sklepach ze zdrowa żywnością, itp. Cena ponad 20 zł, w Polsce kilka rodzajów jest dostępnych. Takiej wersji nigdzie nie widziałam.

      Usuń